Modne zmiany, modne... ściany?

Są takie chwile w życiu, kiedy kobieta pragnie odmiany. Czujesz jakąś stagnację, dziwne znudzenie, czegoś ci brakuje. Kusi jakaś daleka podróż, inna, lepsza, ciekawsza praca, a może zmiana partnera… „Buty, tak nowe buty. Koniecznie” – myślisz. Spokojnie, każdą z nas to spotyka. Nie trzeba jednak uciekać się do aż tak drastycznych środków. Szczerze, nowe buty przy piętnastu parach w szafce, to już przesada.

Czasami wystarczy niewielka, wręcz kosmetyczna korekta rzeczywistości, a już odetchniemy z ulgą. Co robimy zwykle w takiej naglącej sytuacji? Nie wyjeżdżamy do Tajlandii i nie podrywamy obcych mężczyzn w kawiarni (choć te opcje czasami kuszą, oj, kuszą), tylko zaczynamy… remont. Już wzięłaś telefon od fachowca od mebli kuchennych, już rozmawiałaś z kolegą, który remontuje łazienki (i jest naprawdę sympatyczny, można nadmienić)?

Spokojnie. Odetchnij. Policz do dziesięciu. Nie musisz dewastować połowy mieszkania, aby poczuć się lepiej.

Wystarczy zmienić kolor.

Tak, odświeżyć ściany w mieszkaniu. W sypialni, w salonie, w kuchni – wszędzie tam, gdzie masz ochotę.

Ale przyjemniej będzie zacząć od zmiany koloru włosów. Pani Kasia, ta ze znanego salonu, ma naprawdę boski dar dobierania cudownych fryzur…

Po wizycie u boskiej fryzjerki ty też z pewnością czujesz się bosko. To dobra chwila i odpowiedni nastrój, by zainicjować wielkie malowanie. Tylko, do licha, od czego zacząć? Pewnie w takiej chwili masz chęć usiąść i wyrwać z głowy te świeżo pofarbowane włosy. Tak, ja też.

Sprawa nie jest tak beznadziejna, jak się wydaje. Na pewno sobie poradzisz, jak zawsze. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę „piękne wnętrza”, kliknąć kartę „grafika” i zerknąć przy kawce na serię przepięknych zdjęć. Gdy już się pozachwycasz, wybierz spośród nich te, które wzbudzają w tobie pozytywne emocje. Nie zwracaj uwagi na styl, umeblowanie, przestronność, układ pomieszczeń względem stron świata i inne, w tej chwili, nieistotne i frustrujące szczegóły. Liczy się tylko pierwsze wrażenie. Obejrzyj też komfortowe sypialnie, wygodne przedpokoje… Możesz również sprawdzić, jakie są obecnie modne ściany w salonie, czemu nie? Czarne, beżowe, a może ekscytujący amarant? Wow. Możliwości stoją przed tobą otworem.

Wyróżniające się twoim zdaniem zdjęcia zapisz w osobnym folderze. Gdy spojrzysz na nie następnego dnia, przekonasz się, jaka kolorystyka i tonacje zdecydowały o twoim wyborze. Wtedy będziesz już wiedzieć czy lepiej czujesz się w barwach ziemi, dystyngowanych szarych ścianach, a może w ciepłych, intensywnych kolorach rodem ze słonecznej Hiszpanii. Być może okaże się, że w wybranych wnętrzach najbardziej pociąga cię biel. Też dobrze. W końcu biel to anielski kolor, w sam raz dla ciebie, o czym dobrze wie twój mąż – w końcu nieraz słyszałaś – „mój aniele, naprawdę to było tylko dłuższe służbowe spotkanie…”

Gdy już wybierzesz kolory, pora ruszyć na polowanie. Półki supermarketów wręcz uginają się od farb – ceramiczne, zmywalne, plamoodporne, a nawet kredowe i magnetyczne. Dla każdego coś dobrego.

I tu ponownie wskazany jest spokój. Niech mąż podrzuci cię do marketu budowlanego. Po pierwszej wizycie pewnie wyjdziecie z niczym. Nie polecam rzucać się na pierwszą lepszą farbę, która wygląda nieźle na próbniku. Efekt mógłby cię zaskoczyć, bo bieliźniany róż to nie szczyt marzeń – niczyich. Wiara, że to co widoczne na wzorniku w sklepie, oznacza to samo w mieszkaniu, to pierwszy krok do klęski. Weź najpierw tę saszetkę z próbką do ręki. Kosztuje grosze, a jest twoim sprzymierzeńcem w walce z nieświeżymi ścianami. Farbką pomaluj fragmenty ścian w salonie, kuchni czy gdziekolwiek planujesz odświeżanie ścian. Odczekaj, powiedzmy, dwa dni. W tym czasie zamień się w detektywa. Spróbuj podejrzeć, jak próbki wyglądają o różnych porach dnia (a także w przyćmionym świetle nocy, jeśli nie masz nic ciekawszego do zrobienia).

Jeżeli wymalowana próbeczka jest piękna zarówno rześkim rankiem, jak i późnym wieczorem, pora przeliczyć ilość potrzebnych puszek farby. Jedną można dokupić na zapas, nieotwartą zawsze przecież zwrócisz. Gdy już starannie wszystko skalkulujesz i spiszesz w zgrabną notatkę, wręcz ją ukochanemu. Niech dziarsko rusza na zakupy – ty przecież nie możesz się aż tak przemęczać. Kiedy lekko zdyszany dostarczy te kilka litrowych puszek i inne materiały, w tym pędzle, wałki małe i duże, taśmę ochronną, plastikowe kuwety do wylewania farby, niech równie żwawo weźmie się pracy. Oklei ściany taśmą, oddzielając równo od sufitu, oczyści je z kurzu, przyniesie z piwnicy drabinę, położy kartony na podłodze. W wolnym momencie musi zabezpieczyć twoją ulubioną komodę folią, w końcu to tylko pięć minut. Ty już swoje zrobiłaś. A gdy wszystko przygotuje, zanuć mu cicho do ucha waszą weselną piosenkę – „Chodź, pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko…”. Na pewno z radością w oczach przemaluje wasze gniazdko w świeże, czyste barwy, w których oboje będziecie czuć się swojsko i swobodnie. Modne, niemodne? Wszystko jedno. Ważne, że wasze, wspólne, jedyne. I ty sama tego dokonałaś…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here