Moja szafa

0
4924

Będąc mężczyzną ciężko wypowiadać się o swojej garderobie jako takiej, choć przykładowy, stuprocentowy facet dwudziestego pierwszego wieku powinien oprócz dbania o siebie również dobrze się ubierać. Ja należę jednak do większości, którzy ubrania traktują jako dodatek do siebie, a nie siebie jako dodatek do ubrania.

Posiadamy z żoną garderobę, ale nie dzielimy szafy. To byłoby bez sensu. Po prostu pogubiłbym się w tym gąszczu kurtek, kurteczek, płaszczy, płaszczyków, palt, kożuchów, futer i diabeł wie czego jeszcze. Ilość ubrań mojej żony przeraża mnie i zadziwia zarazem. Czasem zastanawiam się nawet, czy ona tak w ogóle wie, co ma. Czy jest w stanie określić, gdzie leży ta i ta bluzka, albo gdzie wisi ten i ten płaszcz. Wydaje mi się, że to mało prawdopodobne. Pisząc o garderobie żony nie sposób nie wspomnieć o butach. Buty w naszym domu są wszędzie i to są jej buty. Wszelki krój, każda firma, buty na lato, buty na zimę, buty na wiosnę i na jesień. To niewiarygodne, że ja w jednych adidasach potrafię przechodzić dwa sezony i to obojętnie na porę roku. Raz zapytałem jej, ile te jej wszystkie pary butów są warte. Odpowiedziała, że pewnie można by za ich równowartość kupić mały samochód. Więcej nie zapytałem…

Zostawmy jednak garderobę mojej żony i skupmy się na temacie przewodnim, a więc moim ciuchom. Moim zdaniem ubrania mam fajne. Oczywiście są takie, które lubię i noszę często, mimo ich stanu zużycia, który pozostawia już wiele do życzenia. Posiadam też ubrania, które noszą rzadko, ale również je lubię. Są też takie, których unikam. Źle się w nich czuję, nie podobają mi się, a ubieram tylko dlatego, by sprawić przyjemność mojej ślubnej, od której wyżej wymienioną odzież otrzymałem w prezencie z jakieś tam okazji. Wiem, wiem duże poświęcenie.

Nie lubię jeansów. Oczywiście posiadam modne jeansy solidnej firmy, ale ten rodzaj spodni akurat mi nie leży. Być może zraziłem się do tych spodni, ponieważ przez moją specyficzną budowę, mam trudności z dopasowaniem odpowiednich. Aby kupić nowe jeansy muszę spędzić długie godziny na dobieraniu odpowiednich i zwiedzaniu co najmniej kilku sklepów. Zgadza się rozmiar pasa, nie pasuje długość. Długość jest odpowiednia, za mały jest pas. Długość i pas się zgadza, za bardzo opinają mi uda. Prawdziwa droga przez mękę. Dlatego prawie zawsze zobaczyć mnie można w dresach. Lubię dresy i zdarza mi się w nich nawet jeździć do pracy, a co więcej nie widzę w tym nic złego. Wszak musimy dbać o swoją wygodę i komfort, prawda?

Zostawmy spodnie i inne modne jeansy i skupmy się na górze. Mam dużo t-shirtów. Przeróżne wzory i modele. Kupuję je głównie na wyprzedażach, kiedy ceny koszulek nie przekraczają trzydziestu złotych. Uważam, że akurat za tą część garderoby nie warto przepłacać. T-shirty są na tyle uniwersalne, że ubieram je latem i zimą, na spotkanie z przyjaciółmi i na kolację u teściów. A propos… Nie będę ukrywał, że do mojego sposobu noszenia się zastrzeżenia początkowo miała moja teściowa, szybko jednak przekonała się, że ze swoich przyzwyczajeń modowych nie zrezygnuję, a liczy się przecież człowiek, a nie to, jak jest ubrany.

Jeśli już zakładam cos na koszulkę, to najczęściej jest to bluza z kapturem, koniecznie na suwak. Nienawidzę bluz zakładanych przez głowę, a na myśl o tradycyjnych swetrach mnie mdli. Nie lubię i nigdy się do nich nie przekonam. I ile modne jeansy mogę założyć, to sweter może być nawet z dedykacją od samego Hugo Bossa, a i tak go nie założę.

Preferuję bezrękawniki, od kurtek stronię, choć w mojej szafie znajdzie się kilka sztuk. Są to kurtki sportowe, najczęściej pikowane. Miałem kiedyś płaszcz filcowy, ale sprzedałem na portalu aukcyjnym. Czułem się jak owinięty w dywan, więc nie było szans na dłuższą znajomość.

Nie odmawiam natomiast zakładania tak zwanych „szwedek”. Tego typu okryć wierzchnich mam kilka. Są to ciuchy znanych firm, oczywiście sportowe.

Zejdźmy jeszcze na koniec na dół. Ogromną wagę przywiązuję do skarpetek, a zona śmieje się, że to jest moje zboczenie. Skarpetki muszą być białe lub jasne. Ciemne, czy czarne jedynie do garnituru. Mało tego, jeśli białe skarpetki stracą swoją oryginalną barwę, natychmiast je utylizuję. Już tak mam, że żyję w przeświadczeniu, że prawdziwego faceta poznasz właśnie po… skarpetkach.

Buty preferuję raczej sportowe. Kilka par adidasów znanych marek zawsze mam. Lubię buty jasne (pewnie przez noszone dresy, z którymi się fajnie komponują), raczej stronię od wzorzystych i krzykliwych kolorów. Swego czasu skusiłem się na buty pozbawione sznurówek, zapinane na rzepy, ale jak szybko je nabyłem, tak szybko wylądowały gdzieś tam na dnie szafy, a z czasem zakładałem je jedynie do pracy w ogrodzie. Tutaj jestem tradycjonalistą – buty mają mieć sznurówki. Nie znoszę wprost butów za kostkę. Jakoś dziwnie krępują mi stopę, przez co nienaturalnie chodzę, co wygląda nawet śmiesznie dla postronnej osoby przyglądającej mi się.

Ta właśnie prezentuje się moja prywatna garderoba. Wrażenia może wielkiego nie robi, ale ważne, że w swoich ciuchach czuję się dobrze.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here